Cytat
Jesteśmy wdzięczni wydawcom Washington Post, New York Times, Time Magazine i innym wielkim publikacjom, których menadżerowie uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymali swych obietnic zachowania dyskrecji przez blisko 40 lat. Byłoby dla nas niemożliwością zrealizowanie naszego planu budowy światowego rządu, jeśli bylibyśmy w tym czasie przedmiotem zainteresowania prasy. Dziś jednak świat jest już dużo bardziej wyrafinowany i przygotowany do organizacji rządu światowego. Idea ponadnarodowej suwerenności elit intelektualnych i światowych bankierów jest z całą pewnością korzystniejsza od narodowego samostanowienia praktykowanego w minionych stuleciach.
David Rockefeller
Statystyki
Uaktualnienie: 12.04.2020
Jeżeli polubiłeś tę stronę,
wypełnij, proszę, formularz.
Dodano 2013-04-27 09:38
Michael maj-czerwiec-lipiec 2005

Największa troska polityka: jego własna przyszłość

Ostatnie wybory parlamentarne w Kanadzie spowo­dowały, że wyborcy pozbyli się złudzeń i stali się cy­niczni bardziej niż kiedykolwiek przedtem: ponad 40% elektoratu nie zadało sobie trudu aby głosować, uważa­jąc, że ich głosy i tak niczego nie zmienią w kwestii po­prawy sytuacji w naszym kraju, że żaden z kandydatów nie oferuje rzeczywistych rozwiązań, że obietnice kan­dydujących są niewiarygodne, albo po prostu, że ci, któ­rzy rzeczywiście rządzą naszym krajem, to nie są ci wy­bierani – a ludzie kandydujący w wyborach są ich mario­netkami. Jest prawdą, że podczas tej kampanii wybor­czej liderzy partyjni spędzili większość czasu na obrzu­caniu się wzajemnie błotem, zamiast przedstawiać swoje własne programy, co z pewnością nie mogło pomóc wy­borcom dokonać rozsądnego wyboru.

Gdy dla wielu Kanadyjczyków wybory nie mają du­żego znaczenia, to zupełnie inna jest sytuacja w gronie polityków. Dla nich jest to ich praca, ich przyszłość, któ­rej losy ważą się teraz. Kanadyjskie partie polityczne mające miejsca w Parlamencie zgodziły się głosować nad wprowadzeniem ustawy, która dawałaby każdej par­tii 1,75 dolara za każdy głos otrzymany podczas wy­bo­rów. Nic więc dziwnego, że pójdą oni na całego, aby tylko lu­dzie na nich głosowali! Oto co Louis Even napisał o tych politykach, co również streszcza stanowisko Kre­dytu Społecznego wobec partii politycznych.

Dla polityków okres wyborów do parlamentu jest wielkim wydarzeniem roku. Ale czy jest to wy­darzenie o dużym znaczeniu dla ludzi? Dlaczego miałoby być takie dla ludzi? To nie ludzie są wybie­rani; ludzie nie są kandydatami. Ludzie nie pre­zentują programu, tym bardziej, że nie mają nawet najmniejszego pojęcia, jak opracować taki pro­gram, ani jak go przedstawić. Jeżeli chodzi o pro­gram, to zazwyczaj jest on w gestii oszustów przy­gotowują­cych platformę wyborczą.

Dla posłów kończących swą kadencję w par­lamencie i kandydujących ponownie, a także dla nowych kandydatów, wielkim, pierwszoplanowym i jedynym teraz problemem w ich życiu jest ich wła­sna najbliższa polityczna przyszłość. Ich własna przyszłość, przede wszystkim. Następnie przy­szłość ich partii. Co do przyszłości kraju, ludzi i ro­dzin – nie da się tym przejmować mniej niż oni! Przywykli już zupełnie ignorować takie sprawy, bez zakłóceń snu i utraty apetytu.

Och, te panie i ci panowie będą teraz spotykać się z ludźmi na pewno! Więcej niż spotykali się w całym okresie trzech poprzednich lat. Ale ich celem nie jest rozeznanie, jakie są życzenia ludzi. Idą oni do ludzi wiedzeni czymś, czego pożądają tak bar­dzo. Idą do ludzi nie dlatego, aby zrobić im przy­sługę, ale po to, aby domagać się od ludzi przy­sługi dla nich samych.

Polityk to nie ktoś, kto coś komuś daje, tym bardziej to nie ktoś, kto mógłby dać komuś samego siebie. Jest to raczej ktoś, kto bierze, a bierze wię­cej i coraz więcej, jak tylko potrafi. I gdyby to od niego zależało, to jego rozpostarte ręce wciąż chwytałyby wszystko podczas jego własnego po­grzebu.

Więc ten członek parlamentu twierdzi, że re­prezentuje swych wybor­ców? Jak może tego do­wieść? Ile razy podczas swej kadencji idzie on do swoich wyborców, aby zapytać ich, czego sobie życzą, jakich spodziewają się rozwiązań proble­mów publicznych, aby potem mógł przedstawić żądania wyborców w parlamen­cie? A podczas swej kampanii wyborczej, gdy jako kandydat spo­tyka swych zwolenników, czy za­chęca ich do wy­rażania ich własnych życzeń? Czy raczej nie spę­dza on czasu na mówieniu im czego chce on, po­wtarzając swe żądanie – ich głosów – uporczywie nalegając, aby w dniu wyborów oddali swe kartki wyborcze na niego?

Mówi się nam i uroczyście to podkreśla, że czas wyborów to czas naszego sądu nad tymi, któ­rzy nas reprezentują albo wyrażają wolę repre­zentowania. Lecz przyjrzyjmy się lepiej typowemu zebraniu podczas kampanii wyborczej; obser­wujmy tych, którzy prezentują siebie i tych, dla któ­rych ta prezentacja jest przeznaczona. Scena ta zupełnie nie przypomina sytuacji z sali sądowej. Ci, którzy powinni sądzić siedzą nisko na podło­dze, podczas gdy sądzony rozpiera się na wyso­kim po­dium perorując rozwlekle i trudno dopatrzyć się w nim cech charakterystycznych dla podsąd­nego.

Trudno także byłoby takich jak on stawiać za wzór pokory i skromności. Nie można też powie­dzieć, że są bezinteresowni. W rzeczywistości prawie każdy z nich to wytrawny aktor; gra on człowieka nie takiego jakim jest, ale takiego jak chciałby, aby wyborcy myśleli, że jest. Ważne jest nie to, kim jesteś, ale co ludzie myślą, kim jesteś. Wykorzysta on wszystkie swe umiejętności i nie zaniedba żadnego podstępu, aby wmówić wy­bor­com, że jest on jedynym człowiekiem, którego warto wybrać ponownie.

Lecz jednej rzeczy nie potrafi udawać: czegoś, co ujawnia się raz za razem, szczególnie, gdy ten wielki dzień jest coraz bliżej, i co jest przedmiotem kampanii wyborczej: aby być wybranym. Będzie mówił z miną męczennika, że praca posła jest ciężka, obciążona uciążliwymi obowiąz­kami i wy­magająca wielu osobistych wyrzeczeń. Ale prze­cież daje sobie jakoś radę z dźwiganiem tych cięż­kich obowiązków i wyrzeczeń. I nic nie może go pogrążyć w większym smutku, niż odesłanie go do domu w dniu, gdy li­czone są głosy.

Ileż to wypowiedziano słów i jak wiele zadru­kowano papieru, aby ciągle wma­wiać ludziom, jak bardzo ważna jest farsa grana przez tych szarlatanów!

Na pewno Pielgrzymi św. Michała i wszyscy czytający zazwyczaj MICHAELA [dziś w czterech językach], nie mają żad­nych złudzeń, co do rze­czywistej wartości tych osobników.

Jest bardzo mało ważne, który z akto­rów, A, B, C, czy D wygra wybory i zwy­cięży pozostałych trzech. Jest ważne, aby obywa­tele przestali sądzić, że wypełnili swoją obywatel­ską powinność, gdy raz na cztery lata wejdą za zasłonę w małej budce i postawią krzyżyk przy na­zwisku na kartce papieru. Jest ważne, aby ci oby­watele dźwigali swą odpo­wiedzialność przez okrą­gły rok.

Jest istotne, żeby obywatel podejmował nie­zbędne kroki, aby być dobrze poinformowanym. Obywatele muszą być świadomi, że ich istotne po­trzeby i podstawowe aspiracje są takie same; że podziały polityczne w żaden sposób nie sprzyjają zaspokajaniu tych potrzeb, i że taki podział prowa­dzi tylko do osła­bienia siły społeczeństwa i jest on na pewno naj­skuteczniejszym środkiem trzymywa­nia ludzi w fak­tycznej niewoli.

Jest ważne, aby obywatele uczyli się, jak się jednoczyć w celu wprowadzenia, wspólnymi siłami, systemu finansowego, który służy, w miejsce sys­temu żądań i przymusu; w celu obalenia czysto fi­nansowych przeszkód, stojących pomiędzy ogromną zdolnością produkcyjną kraju a zaspoka­janiem potrzeb.

Mężczyźni i kobiety poświęcający się służbie dla misji niesienia oświaty i jednoczenia są nie­skończenie bardziej wartościowi dla kraju niż ci egoiści, których zżera mania rozgłosu, chwały i pieniędzy; którzy stąpają dumnie przed ludźmi – ludźmi, którym się przypochlebiają i których zwo­dzą, aby mieć ich głosy, a po zdobyciu ich głosów, mieć ich pieniądze – ludźmi, którzy już wkrótce będą przez nich zapomniani i zdradzeni.

Louis Even
Zauważyłeś/aś literówkę lub błąd ortograficzny? Powiadom o tym...

0 komentarzy | skomentuj
Skomentuj
Treść
Podpis
E-mail (nie będzie widoczny)
Antybotdwa razy dwa = (liczba/cyfra)